środa, 27 stycznia 2016

Dr.Consalida i Profesor Falkowicz: „ Niewinna przygoda, Wielka miłość” cz.19

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Pokój hotelowy, myśli Wiktorii
Obudziłam się wtulona w mojego męża. Boże jak to brzmi Wiktoria Falkowicz, Andrzej Falkowicz moim mężem. Ciekawe, co powiedzą na to w szpitalu. Jak zareaguje Przemek, Agata rodzice i Blanka. Będą mieli mi za złe to, że nic im nie powiedziałam. Szczerze mało mnie to teraz obchodzi ważne, ze jestem szczęśliwa z nim. A zaledwie półtora roku temu nie półtora roku temu nie pomyślałabym, że moim mężem okaże się ten arogancki i cyniczny Profesor Falkowicz.. Kocham go resztę mojego życia chcę spędzić właśnie z nim. Lubię patrzeć jak śpi, wtedy uśmiecha się tak słodko. Uwielbiam jego bliskość wtedy, kiedy mnie dotyka i całuje. Po prostu kocham go za to, że jest ze mną, przy mnie. Jeszcze do tego nasz dzidziuś. Już za 6 miesięcy będziesz z nami nasz maluchu
Wiktoria gładziła swój mały zaokrąglony brzuszek
Była godzina, 9 kiedy Andrzej zaczął się budzić:
W: Dzień dobry śpiochu
A: Cześć kotku.Już nie śpisz?
W: Nie mogę spać
A: Nie możesz spać powiadasz to może porobimy coś poczytniejszego
Falkowicz zaczął całować Wiktorię:
W: Andrzej przestań idę zrobić śniadanie. Zaraz wracam
F:, ale to śniadanie możesz zrobić potem ja nie jestem wcale taki głodny
W: ale ja jestem strasznie głodna
F: no tak, ale pozwól ze to ja zrobię wam śniadanie
W: dobrze jak chcesz, ale mogę się przyzwyczaić
Wiktoria pociągnęła Profesora do siebie i pocałowała go:
F: Za taką nagrodę mogę robić codziennie takie śniadanka
W: Dobra idź już
F: Tak jest
Falkowicz poszedł do kuchni zrobić śniadanie, a Wiki wstała z lóżka i poszła do łazienki. Lekarka wyszła z łazienki i poszła do kuchni, gdzie Andrzej kończył robić śniadanie
F: Ślicznie wyglądasz kochanie
W: Wcale, że nie. Po śniadaniu idziemy na zakupy
F: Zakupy?
W: Tak, bo nie mam, co na siebie włożyć. Wszystkie moje rzeczy powoli stają się robić za małe
F:, ale już nie długo
W: nie wcale tylko 6 miesięcy a ja z każdym dniem będę wyglądać jak wieloryb
F: Haha, ale za to, jaki śliczny
W: oj dobra już się tak nie podlizuj, jemy szybkie śniadanie, jedziemy na zakupy, a potem wracamy do domu. Przy okazji muszę pogadać z Agatą
F: Haha a pomyśli, jaka będzie reakcja w szpitalu na wieść o tym, że jesteśmy małżeństwem
W: Oj tak złowrogie spojrzenia Niny i może Przemka zdezorientowany Tretter i Sambor
F: Będzie, na co popatrzeć
W: Chyba za dużo czasu spędzam z tobą
F: Czemu?
W: Bo coraz bardziej przypominam ciebie
F: Oj tam oj tam wydaje ci się kotku
Zjedli śniadanie i pojechali do centrum handlowego. Po 3 godzinach zakupów wrócili do hotelu:
F: wiki ty chyba chcesz wykończyć mnie tymi zakupami
W: Oj nie marudź, co ty myślałeś, ze ja wejdę do jednego sklepu, kupię, co mi się podoba i koniec
F: Po części to tak
W: no to się pomyliłeś ja idę nas spakować, bo za godzinę musimy jechać
Wiktoria zaczęła się pakować
Hotel Rezydentów:
Agata siedzi w swoi pokoju czyta książkę, kiedy wchodzi Przemek:
P: Agata masz chwilę? Muszę z tobą pogadać
Ag: Jasne wchodź. O co chodzi?
P: O Wiktorię martwię się o nią. Nie odbiera ode mnie telefonów. Nie wiem gdzie jest u Falkowicza też nie ma nikogo w domu. Przecież to szkolenie skończyło się 2 tygodnie temu, a jak byłem u Sambora to powiedział, że wzięli sobie miesięczny urlop
Ag: Nie martw się o nią oni zostali jeszcze w Sopocie
P:, Po co?
Ag: Nie wiem Przemek
P:, Ale coś wiesz, widzę to po tobie, przecież znam cię nie od dziś. O co chodzi?
Ag: O nic
P: Wiem, że coś wiesz
Ag: Nie mogę ci powiedzieć ode mnie nie możesz o tym wiedzieć. Wiki dzisiaj wraca dzisiaj i ci to wytłumaczy
P:, Ale co?
Ag: Nie naciskaj i tak ci nie powiem
P: Dobra na razie idę do siebie
Ag: Pa
Przemek wyszedł z pokoju
Sopot
Wiktoria czeka na Andrzeja. Po 20 min wychodzi, po czym wsiadają do samochodu:
F: Okey możemy już jechać
W: To dobrze
Falkowiczowie ruszyli w drogę powrotną:
W: Andrzej ty jutro masz na popołudnie?
F: Tak, a co?
W: Nie nic tylko jutro pojadę z tobą do szpitala
F: A coś ci jest?
W: Nic tylko mam wizytę u Hany
F: Aha no dobra
Po 6 godzinach byli już w Leśnej Górze:
F: Wiki ja muszę jeszcze zajechać do szpitala, więc najpierw pojedziemy do domu i potem pojadę do szpitala
W:, Po co pojadę z tobą, bo muszę iść do Agaty
F: okey
Po chwili byli pod hotelem. Wiktoria pocałowała Falkowicza, po czym wyszła z samochodu, a Andrzej pojechał dalej. Wiki wchodzi do hotelu i kieruje się w stronę pokoju Woźnickiej puka:
Ag: Proszę
W: Hej mogę
Ag: O Patrzcie państwo, kto nas raczył odwiedzić Doktor Wiktoria Consalida we własnej osobie
W: o nie moja droga mylisz się
Ag: A co jesteś duchem?
W: Odwiedziła Cię doktor Wiktoria Falkowicz, nie Consalida
Ag:, Co? Ale jak to? Kiedy?
W: Mam męża od jakiegoś tygodnia. Pobraliśmy się w Sopocie
Ag: To mnie zaskoczyłaś, a czemu mi nic nie powiedziałaś
W: Bo na początku w ogóle tego nie planowaliśmy. Samo tak wyszło Sory
Ag: No już dobra. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek zostaniesz Panią Falkowicz
W: Widzisz ja też nie
Do pokoju internistki wszedł Zapała:
P: Agata ja już wych… O Wiki nareszcie się u nas zjawiłaś Ruda, czemu się nie odzywałaś tyle czasu
W: Cześć Przemek przepraszam
Ag: Dobra idę do kuchni, a wy tu sobie porozmawiajcie
Agata wyszła. Przemek usiadł na jej miejscu, a Wiki przysunęła się do niego i rękę przejechała po jego kolanie. Chirurg jeszcze zdążył zauważyć obrączkę na młodej lekarce:
P: Proszę tylko mi nie mów, ze zrobiłaś to, o czym myślę
W: Chodzi ci o obrączkę tak pobraliśmy się z Andrzejem i zrozum kochamy się, on naprawdę się zmienił. A poza tym jestem już w połowie trzeciego miesiąca ciąży
P: No cóż mogę ci jedynie powiedzieć gratuluje i cieszę się twoim szczęściem. Ja też muszę cię o czymś poinformować
W:, O czym?
P: Ja też zostanę ojcem
W: Jak to
P: No ostatnio byłem na imprezie u Oli tej stażystki, potem za dużo wypiliśmy i wylądowaliśmy w łóżku, a na drugi dzień uciekłem. No i spotkałem ją w szpitalu. O ciąży dowiedziałem się 3 dni temu
W: No to fajnie teraz razem będziemy chodzić na spacerki
P: I co to tylko tyle nie będzie żadnych kazań na temat, jaki to ja jestem nieodpowiedzialny 
W: Nie, jeżeli ty nie złościsz się za Andrzeja ja nie będę nic mówić
P: Wiki ostatnio mu się trochę przypatrywałem i zauważyłem jak o ciebie dba i na pewno jesteś z nim bardzo szczęśliwa
W: Nawet nie wiesz jak bardzo, ale wracając do twoich kazań, jeżeli tak bardzo chcesz to..
P: Nie no dobra żartowałem przecież. Sorki ale już muszę iść
W: Jasne
P: To do pa
W: Na razie
Przemek wyszedł, a Wiki poszła do Agaty:
W: Agatko ja też już będę się zbierać
Ag:, Ale wpadniesz jeszcze?
W: Jasne jak chcesz to ty możesz nas odwiedzić
Ag: Może
W: Dobra ja już spadam zdzwonimy się pa
Ag: No pewnie pa pa
Wiktoria poszła do Andrzeja. Weszła do jego gabinetu i ujrzała go w towarzystwie jakiegoś mężczyzny:
W: Cześć Andrzej możemy już iść.. O przepraszam nie chciałam przeszkadzać
F: Ależ kochanie wcale nie przeszkadzasz w zasadzie dobrze, że przyszłaś. Poznaj mojego przyjaciela Profesora Jana Migrockiego. Janek poznaj moją żonę Wiktorię
J: No no no Andrzej nigdy nie pomyślałbym, że znów się ożenisz
F: Pozory mylą
W: Miło mi pana poznać
Profesor wstał ujął dłoń Wiktorii i pocałował
J: Mi również, ale Janek, jeśli można
W: Wiktoria
Towarzystwo jeszcze chwilę rozmawiało:
J: Dobrze naprawdę miło mi się z wami rozmawiało, ale niestety muszę już iść. Praca sami rozumiecie.
W: Jasne
Profesor wyszedł:
F: To, co kotku możemy iść
W: Tak
Wyszli ze szpitala, wsiedli do samochodu i pojechali do domu:
F: To, co zrobię jakąś kolację, a ty odpocznij
W: Chyba śnisz
F: A czemu
W: Po pierwsze ciąża to nie choroba, a po drugie ja bardzo chce ci pomóc
F: Nie ma mowy
W: Ale
Nie zdążyła dokończyć, bo Andrzej zamknął jej usta pocałunkiem:
F: Żadnego, ale
W: No dobra poddaje się idę na górę
Wiktoria wychodzi z kuchni:
W: Skarbie obyś nie był taki jak twój tatuś jeden uparciuch w domu nam starczy:
F: Co tam mówisz?
W: Nie nic
Wiktoria poszła do sypialni a Profesor robił obiad. Po godzinie poszedł po żonę:
F: Wiki zrobiłem kolację idziesz
W: Za chwile tylko muszę skończyć to czytać
F: No, ale ja się tak starałem
W: 15 min cię nie zbawi
F: Zbawi idziemy teraz pani doktor
Andrzej podszedł do Wiktorii wziął ją na ręce i wyniósł z sypialni
W: Andrzej puść mnie. Bo jeszcze nas upuścisz
F: Nie martw się dam radę
Zaniósł do kuchni, usiedli. Zjedli kolacje śmiejąc się i rozmawiając. Potem usiedli w salonie i oglądali jakiś film lekarz z winem a lekarka ze szklanką soku. Wiktoria zasnęła w połowie filmu, więc Andrzej zaniósł ją do sypialni, a sam udał się najpierw do łazienki a potem położył się obok żony i zasnął

piątek, 22 stycznia 2016

Dr.Consalida i Profesor Falkowicz: „ Niewinna przygoda, Wielka miłość” cz.18

Obydwoje obudzili się w wyśmienitych humorach:
F: Cześć kotku, jak się spało
W: Cześć bardzo dobrze a tobie
F: Mi również, która godzina?
W: Po 8
F: Dobra musimy się zbierać, bo o 10 mają rozpocząć się wykłady.
Wiktoria i Andrzej szybko się ogarnęli i ubrali, po czym poszli na śniadanie, napotykając się na Ninę, Adama i Przemka. Nina, gdy ich zobaczyła wycedziła przez zęby krótkie cześć i udała się do stolika. Wiktoria popatrzyła się na nią i odpowiedziała jedynie hej i razem z Andrzejem usiedli kilka stolików dalej. Adam, co chwilę patrzył się na Profesora to na lekarkę i tylko się uśmiechał:
F: No to, na co ma ochotę moja ukochana kobieta i ulubione dziecko
W: Ukochana kobieta i ulubione dziecko dziś mają ochotę na jajecznicę, a ty?•
F: No to ja solidarnie zjem to samo
Po zjedzonym posiłku udali się na salę, gdzie odbywają się wykłady. Consalida usiadł pomiędzy słuchających, a Falkowicz poszedł do Profesorów. Po 2 godzinach odbyła się krótka przerwa, na której Wiki rozmawiała ze swoim narzeczonym i innymi Profesorami, po przerwie odbyły się wykłady, na których przemawiał Andrzej, jakaś starsza kobieta miała może około 50 lat i Profesor Rudnicki.
Znienawidzony przez Wiktorię,który cały czas się na nią wgapiał tymi swoimi brązowymi oczami. Zresztą nie tylko ją Profesor denerwował Falkowicz starał się zachować spokój i nie wywołać żadnego skandalu, nie mógł znieść jak jakiś facet ciągle patrzy się na jego kobietę i do tego takim pożądliwym wzrokiem. Miał już tego dość, chciał jak najszybciej stąd wyjść i zabrać Wiktorię ze sobą byle najdalej od Rudnickiego. Chyba pierwszy raz w życiu doznał takiego uczucia. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzało. Dziś po raz pierwszy poczuł się o kogoś zazdrosny. Właśnie zdał sobie sprawę z tego jak bardzo się zmienił i to dzięki pięknej, uzdolnionej rudej pani doktor, która stała się najważniejszą częścią jego życia i jeszcze dziecko. Jego dziecko, które nosiła Wiktoria. Przypominał sobie czasy, kiedy utrudniał jej życie nigdy nie zastanawiał się nad tym dlaczego tak naprawdę to robił. Teraz już wie najwyraźniej w świecie bał się konkurencji, bał się, że temperamentna doktor Consalida go wygryzie. Nie raz słyszał od innych lekarzy, że to wschodząca gwiazda chirurgii. Bał się, że nikt nie będzie na niego zwracał uwagi. Starał się jej za każdym razem udowodnić, kto ma, nad kim władzę. Nawet chciał ją wyrzucić ze szpitala pozbyć się jej. Teraz już wie, że bez doktor Consalidy…Jego doktor Consalidy nie wytrzymałby, choć jednego dnia. Cieszył się, gdy po tym, co jej zrobił ona mu zaufała i pokochała go tak mocno jak on ją. Nawet nie zorientował się, kiedy w nim zaczęło rodzić się to uczucie. Teraz wie, że to właśnie Wiktorię kocha najbardziej i to właśnie z nią chce iść przez resztę swojego życia, że to właśnie ona jest tą jedyną, tą na całe życie.
Z jego zamyśleń wyrwały go odgłosy oklasków, które najwyraźniej wskazywała na koniec przemówienia Profesora Rudnickiego, a co za tym idzie. Koniec dzisiejszych wykładów. I miał nawet plan jak spędzi ten miły dzień z ukochaną i maleństwem. Pożegnał się z Profesorami i ruszył w poszukiwania Wiktorii. Długo nie musiał szukać, bo po chwili znalazł ją stojącą przy wielkim oknie w holu wyraźnie zamyśloną. Podszedł bliżej, objął od tyłu jednocześnie składając czuły pocałunek na jej karku:
W: Boże Andrzej, ale mnie przestraszyłeś
F: Przepraszam nie chciałem
W: Idziemy już do pokoju
F: Tak tylko na chwilę pakujemy się, bierzemy najpotrzebniejsze rzeczy i idziemy
W: Gdzie, jeśli można wiedzieć?
F: Wybierzemy się na plażę zobacz, jaka piękna pogoda słońce świeci
W: No to mnie zaskoczyłeś pozytywnie oczywiście. Ja muszę się tylko przebrać. Masz szczęście, bo akurat spakowałam strój
F:, Czemu szczęście? Bez stroju kotku też mogłabyś się kąpać
W: Ale ty jesteś zabawny. Choć już
Lekarka pociągnęła Profesora za rękę i po chwili znajdowali się w windzie, po której znaleźli się w pokoju. Wiktoria od razu poszła do swojej walizki, z której wyciągnęła dwuczęściowy strój i weszła do łazienki się przebrać, a Falkowicz robił coś w laptopie. Consalida wyszła po 30 min i podeszła do Andrzeja:
F: Ty chyba chcesz żebym tutaj za zawał zszedł
W: Coś się stało, źle się czujesz
F: Nie wszystko jest w porządku, ale ty tak na pewno nie wyjdziesz
W: Czemu, źle wyglądam? Wiem za gruba jestem brzuszek już trochę widać, zrozumiem, jeśli będziesz chciał iść sam
F: Ty chyba jesteś przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu już wczoraj ci to mówiłem i powtórzę, że nie mam nic przeciwko twojemu wyglądowi, wręcz przeciwnie bardzo się cieszę, że w twoim brzuchu rozwija się nasza mała kruszynka.Po prostu ty wyglądasz za ładnie, za seksownie, za bosko
Za każdym wypowiedzianym słowem Andrzej obniżał swój głos:
F: I każdy facet, jaki tylko na ciebie spojrzy pomijając mnie dostanie
W: Czyżbyś był zazdrosny o mnie?
F: O ciebie zawsze
W: No no no Tyle komplementów za jednym razem. Gdzie się podział mój Falkowicz. Oddajcie mi go.
F: On cały czas tu jest i za każdym razem jest panią wniebowzięty. No, ale jeśli chcesz to możemy sobie dziś odpuścić plażę i zamiast tego porobić ciekawsze i przyjemniejsze rzeczy
Profesor podszedł do Wiktorii i zaczął ją całować:
W: Hmm.. Brzmi kusząco, ale..
F:, Ale…
W: Ale jednak pójdziemy. Muszę się trochę po opalać, bo wyglądam jak jakiś trup
F:, Ale mi się bardzo taki trup podoba
W: A mi nie. Wiec szybko się zbieraj.. Czekam 15 min w holu ciebie nie ma idę sama
F: Już idę zdążyłem się już spakować
W: No to idziemy
Wyszli z pokoju, zeszli do holu i skierowali się na plażę:
W: A poza tym to te twoje ciekawsze i przyjemniejsze rzeczy możemy porobić później prawda
F: Yhmm.. Pani doktor sprowadza mnie pani na złą drogę
W: Kotku ty już dawno jesteś na złej drodze ja tylko stwierdzam fakt
Po 10 min doszli do plaży, rozłożyli się blisko wody. Wiktoria zaczęła się opalać, a Andrzej poszedł do morza. Po 30 min do lekarki dołączył Profesor:
F: Może cię posmarować skarbie?
W: Jak możesz
Falkowicz wycisnął krem na swoja rękę, po czym zaczął wsmarowywać go w brzuch Wiktorii jeżdżąc po całym brzuchu, nieraz niby przypadkiem zahaczał o dolną część stroju:
W: Andrzej przestań, nie tu
F: Ale co się stało, kochanie? Przecież ja nic takiego nie robię
W: Nie wcale dobra kończ te smarowanie
F: A może pójdziemy popływać
W: A może jednak nie
F: Kotku nie daj się prosić
W: Yyy,, Może…Jednak nie
F: Na pewno?
W: Na pewno
Andrzej wziął Wiktorię na ręce i poszedł do wody:
W: Andrzej postaw mnie
F: Yyy..Może..Jednak nie
Próbował naśladować Wiki:
W: No proszę, bo się na ciebie obrażę
F: Okey, ale jesteś pewna, że mam cię teraz postawić
W: Tak
F: Sama tego chciałaś
Chirurg puścił dziewczynę i posadził na piasek, gdy akurat przyszła fala, a ona była cała mokra:
W: No wiesz Dzięki ci. Patrz jak ja teraz wyglądam, jestem cała mokra
 Profesor zmierzył ją od dołu do góry:
F: Skarbie wyglądasz bardzo seksownie
W: Yhm wcale nie pomagasz
Wiki wstała i poszła na koc:
F: Ej Wiki nie obrażaj się
W: Yhy
F: Kotku
Andrzej zaczął całować Wiktorię:
W: dobra idę po coś do picia. Chcesz coś?
F: Możesz mi wziąć co chcesz, zdaję się na ciebie
W: Dobrze zaraz wracam
Wiktoria poszła do baru przy plaży i zamówiła dwa soki jeden pomarańczowy dla siebie, a drugi jabłkowy dla ukochanego. Gdy już szła z powrotem wpadł na nią jakiś chłopak i prawie by ją wywalił i wylał napoje, ale w ostatniej chwili odskoczyła na bok:
?: Sory nic ci się nie stało
W: Nie wszystko jest w porządku
Chłopak zmierzył ją wzrokiem:
T: Tomek jestem, A ty ślicznotko?
W: Wiktoria
T: Przyjechałaś tutaj na wakacje?
W: No można tak to nazwać, a ty?
T: Ja tu mieszkam niedaleko, a może dasz mi swój numer telefonu to w ramach przeprosin dałabyś się zaprosić do klubu
Do rozmowy dołączył Falkowicz:
F: Wiesz młody człowieku ta pani na pewno by się z tobą umówiła, ale niestety jest już zajęta, więc jak byś mógł się już ulotnić było by bardzo miło
T: A ty to, kto?
F: Narzeczony tej pani
T: Aha to Sory, ja już muszę iść właśnie sobie przypomniałem, że muszę… No.. Ten..  Coś zrobić to na razie
W: Pa
Chłopak szybko się zmył, a Wiki podała Andrzejowi napój:
F: Skarbie, co to jest?
W: Sok
F: Ja wiem, ale mówiąc, że byś przyniosła mi coś picia miałem namyśli coś z procentem
W: Ale sam powiedziałeś że zdajesz się na mnie więc proszę
F: No dobrze, a swoją drogą, co to był za chłopak?
W: Nie wiem wpadł na mnie przed chwilą i..
F: I jak mniemam w ramach przeprosin chciał się wyrwać i zaprosić do jakiegoś klubu
W: Tak
F: dobra, choć już stąd, wyrywać Cię mogę tylko ja pamiętaj
W: No oczywiście
Wrócili jeszcze chwile na plaże, a potem wrócili do hotelu.
Godzina 20 Wiktoria leży na łóżku, a Falkowicz wchodzi do pokoju:
F: Mam pomysł
W: Jaki?
F: Może pójdziemy pooglądać zachód słońca Hm?? Co o tym myślisz?
W: A wiesz, że to nie jest wcale taki zły pomysł
F: No to się ubieraj i idziemy
W: Daj mi 15 min
Consalida szybko się przebrała i razem z Profesorem poszli na molo:
W: Jak mieszkałam jeszcze w Hiszpanii to jako mała dziewczynka uwielbiałam obserwować zachód słońca
Doszli do małego mostu na „dzikiej” plaży. Wyglądało to jak z jakiegoś filmu romantycznego. Ona siedzi na końcu mostku i wkłada nogi do wody, a on siedzi za nią i obejmując ją czule składa niekiedy niewinne pocałunki na jej karku:
W: Będąc jeszcze małym dzieckiem, marzyłam o tym żeby mieć kochającego męża, gromadkę dzieci i wielki dom za miastem
F: No szczerze powiedziawszy twoje marzenie się spełniło. Masz bardzo kochającego prawie męża, dom za miastem jedno dziecko i drugie w drodze
Położył ręce na zaokrąglonym brzuszku swojej ukochanej i kontynuował:
F: A nad resztą gromadki można jeszcze popracować
Pocałował ją w usta:
W: Na razie zapomnieli o tej gromadce dwójka dzieci mi na razie starczy, a poza tym to ja wtedy miałam tylko 10 lat
F: Pff ja w tym wieku to chciałem zostać supermenem i poderwać super laskę taką Jolką z 4b i po części mi się to udało:
W: Nie wątpię
F: Co prawda nie jestem supermenem, ale lekarzem, który ratuje życie ludzi i też mam super laskę
W: Yhyy, bo się zaczerwienię, super laskę, która za parę miesięcy będzie wyglądać jak szafa trzy drzwiowa
F: Oj kotku już nie przesadzaj dobrze
W: Idziemy już do hotelu, bo jestem zmęczona i jest mi trochę zimno
Wiktoria wstała i poszła przodem a Falkowicz za nią:
F: Już ja spełnię wszystkie twe marzenia i pragnienia nawet te całkiem odległe
W: Na razie jedynym moim marzeniem jest żeby być już w hotelu i zasnąć
F: dobrze
Falkowicz podszedł do Consalidy i wziął na ręce;
W: Postaw mnie!!
F: Na razie nie mam takiego zamiaru
Doszli do hotel. Przemierzając hol i korytarz Andrzej dalej trzymał Wiktorię na rękach, w końcu postawił ją przed drzwiami.Weszli do środka Wiki była tak zmęczona, że od razu poszła do łazienki i położyła się do łóżka. Profesor zrobił to samo i po pół godziny zakochani spali w najlepsze tuląc się do siebie