Nowe życie
Pamiętała jak to się wszystko zaczęło, kiedy najpierw gnoił ją miesiącami, nie dopuszczał do ciekawych operacji, a później po wielkim powrocie zaproponował wstąpienie do swojego zespołu. Flirtował z nią, pomagał jej matce. Przypomniała sobie ich pierwszy pocałunek i jego wyznanie. Siedziała na ławce pod szpitalem i płakała, przez Przemka, który oskarżył ją o romans z Profesorem i robienie kariery przez łóżko, zabolało ją to. Nadal płakała, kiedy dosiadł się do niej:
F:, Co się stało Pani Wiktorio- zapytał, cały czas patrząc się na nią
W: Nie nic wszystko jest w porządku- próbowała otrzeć łzy, które spływały po jej policzku
F: Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Może mi pani to powiedzieć
W: Naprawdę nic mi nie jest, nie chce zabierać panu wolnego czasu. Posiedzę chwilę sama i mi przejdzie- próbowała go zbyć
F: Pani Wiktorio naprawdę niech mi pani zaufa i powie, co się stało- chciał jej pomóc
W: No dobrze, bo chodzi o Przemka- powiedziała mu
F: O dr. Zapałę. Coś pani zrobił?- Zaniepokoił się
W: Nie znaczy tak w pewnym sensie- nie wiedziała, co powiedzieć
F: A co zrobił- był jakby zdenerwowany
W: No, bo on…. Przemek powiedział mi, że o wie, że ja mam z panem romans i oskarżył mnie o robienie kariery przez łóżko- Rozpłakała się na dobre
Falkowicz przysunął się do niej i przytulił, a ona wtuliła się w jego tors:
F: Niech pani się nie martwi, Pan Przemek to duży dzieciak. Obrazi się, a potem mu przejdzie. Pani Doktor nie warto się martwić- próbował ją pocieszyć
W: Ma pan rację profesorze- odsunęła się od niego
F: A może w końcu przejdziemy na ty- podał jej rękę Andrzej
W: Wiktoria- podała mu rękę
On ją ujął i pocałował:
A: Wiktorio muszę ci coś bardzo ważnego powiedzieć. Zakochałem się się- w końcu odważył jej się to powiedzieć
W: Tak, a to gratuluje- posmutniała
A: A wiesz, w kim??
W: Nie i chyba nie chcę wiedzieć- teraz to on się trochę zdenerwowała
A: W tobie, po prostu nie wiem, kiedy to się stało i jak to opisać. Nigdy nie powiedziałem tego żadnej kobiecie. A teraz mówię to tobie i chcę ci to mówić zawsze i wszędzie Kocham Cię- przybliżył się do niej i pocałował
Ona odwzajemniła pocałunek. Nagle zaczął padać deszcz, a oni nie przerywając dalej się całowali. W końcu oderwali się od siebie, a ona powiedziała te trzy magiczne słowa, które były dla niego najważniejsze:
W: Kocham Cię Andrzej
I znów zatracili się w pocałunku, nawet nie przeszkadzał ten deszcz, który padał coraz mocniej:
A: Choć zabieram cię na kolację
W: Yhm, a mogę się nie zgodzić
A: Nie
Przypomniała sobie jak się do niego wprowadziła, jaka była wtedy szczęśliwa, u boku mężczyzny, który także ją tak mocno kocha jak ona jego. Pamięcią wróciła do tego dnia, kiedy się pokłócili, bo znalazła dokumenty dotyczące badań w Szwajcarii w jego gabinecie:
W: Możesz mi to wyjaśnić, co to jest?- Rzuciła teczkę z wynikami badań na stół w salonie
A: Grzebałaś w moich rzeczach- próbował wybić ją z tematu
W: Nie, znalazłam je przypadkowo. To wyjaśnisz mi do cholery, co to ma znaczyć
A: To są moje wyniki badań na SM prowadzone w Szwajcarii
W: Te prowadzone nielegalnie
A: Jestem w trakcie przywrócenia ich
W: Miałeś zamiar mi w ogóle o tym powiedzieć
A: Tak chciałem to zrobić jak moje badania zostaną przywrócone
W: Aha, czyli przez ten czas mnie okłamywałeś. Byłam dal ciebie zabawkę tak? Chciałeś mnie wykorzystać jak inne. A mówiłeś, że mnie kochasz ty nawet nie wiesz, co to słowo oznacza. Wyprowadzam się
A: Wiki ja naprawdę Cię Kocham przestań, czekaj proszę zostań
W: Nie teraz to już trochę za późno, trzeba było pomyśleć o tym wcześniej
A: Nie chciałem ci powiedzieć o tym, bo wiedziałem, że tak właśnie zrobisz, wyprowadzisz się. Nie dasz mi wszystkiego wytłumaczyć. Wiktoria zrozum ja naprawdę się kocham
W: Nie Andrzej to koniec, ja odchodzę
I znów wprowadziła się do hotelu, potem wyjechała do Hiszpanii, próbowała zapomnieć, ale nie mogła, nie potrafiła, kiedy okazało się, że jest z nim w ciąży. Wróciła za bardzo tęskniła za Polską, za Leśną Górą, za przyjaciółmi i przede wszystkim za nim. Znowu zaczęła pracować w szpitalu, o oczywiście powiedziała, że nie może wykonywać operacji i brać tylko krótkie dyżury, bo przecież była w 6 miesiącu ciąży. Falkowicz podobno gdzieś wyjechał. Wrócił tydzień temu i dowiedział się o dziecku. Najpierw powiedziała, żeby się nie martwił, bo to nie jego dziecko, ale nie uwierzył jej. Siedziała sama w lekarskim, kiedy wszedł Profesor:
A: Czy to jest moje dziecko
W: Może
A: Tak czy nie
W: A nawet, jeśli to, co? Tak to jest twoje dziecko i wychowam je sama, nie potrzebuje twojej łaski ani pieniędzy. Poradzimy sobie same
A: Nie, nie wychowasz dziecka sama, wychowamy je razem
W: Nie
A: Tak
Podszedł do niej i namiętnie pocałował. Oderwała się od niego:
W: Co ty robisz?
A; Kocham Cię Idiotko
W: Ja ciebie też idioto
A: Wiesz, jaka płeć
W: Dziewczynka
A: To cudownie
I znów się do niego wprowadziła, znowu była szczęśliwa. Miała swojego narzeczonego i wkrótce jeszcze swoją córeczkę.
Teraz siedzi przed jego salą i patrzy jak jej ukochany walczy o swoje życie. Przypomniała sobie zdarzenie z przed kilku godzin, ten cholerny wypadek, jakiś debil wjechał w nich samochodem i zepchnął do rowu. Na szczęście z nią i dzieckiem było wszystko w porządku, bo Falkowicz zasłonił ich przed upadkiem. Zabrała go karetka. Teraz patrzy się przez tą cholerną szybę i nic nie może zrobić, nie może do niego wejść, nie powalają jej. Za niecałe 3 miesiące urodzi dziecko i co jej powie, że nie mogła mu pomóc, nie mogła być przy nim. Po chwili drzwi się otworzyły i w nich stanął Piotr Gawryło:
P: Wiktoria z Andrzejem na razie jest wszystko w porządku, parametry w normie, operacja odbyła się bez najmniejszych komplikacji, więc za parę godzin powinien się wzbudzić
W: Jasne, dzięki za wszystko
P: Nie ma, za co, końcu taka mam pracę
W: A mogę do niego wejść
P: Tak, ale tylko na chwilę
W: Dzięki
Weszła na salę, złapała go za rękę i usiadła przy łóżku Cały czas patrzyła się na niego, kiedy nagle ciśnienie zaczęło spadać. Zaczęła go reanimować, ale po chwili na ekranie pojawiła się jedna długo niekończąca się czerwona linia. Zmarł… Jej ukochany umarł…
Obudziła się z przerażenia. Usiadła na łóżku Popatrzyła się na swój już strasznie duży brzuch. Za kilka dni urodzi się ich córeczka. Przewróciła się na bok na szczęście on leżał obok niej. Jej mąż od kilku dni leżał koło niej, to był tylko sen, straszny sen. Nagle poczuła takie dziwne uczucie ich córka zaczęła się strasznie wiercić. Chyba się zaczęło:
W: Andrzej, Andrzej- zaczęła go wołać, nie panikując
A: Co się stało kochanie- otworzył oczy i położył się na plecach
W: Zaczyna się
A: Co
W: Andrzej ja rodzę
Wstał szybko się ubrał, wziął już spakowaną torbę zaniósł do samochodu i po chwili przyszedł po Wiktorię i zaniósł do auta. Po niecałych 10 min byli w szpitalu. Andrzej chodził po korytarzu w kółko. Z Sali wyszła pielęgniarka:
P: Panie Profesorze gratuluje, ma pan śliczną i zdrową córkę
Wbiegł do Sali zobaczył ją kobietę swojego życia i swojego malutkiego szkraba, który zmienił całe jego dotychczasowe.
Teraz byli szczęśliwi mieli siebie i dwójkę dzieci Natalię i Kacperka. Nigdy by nie pomyślał na początku ich znajomości, że ich drogi się połączą. Jak to mówią: „ Od nienawiści do miłości”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz