środa, 23 marca 2016

Mam kolejną część dla Was. Miłego czytania :)/ Ada

Dr.Consalida i Profesor Falkowicz: „ Niewinna przygoda, Wielka miłość” cz.27
 L: Łukasz. Wiktorio, co za spotkanie, bardzo się cieszę, że cię widzę
W: No ja nie za bardzo, co ty tu robisz?
Zarówno Andrzej jak i Wanda cały czas obserwowali Wiktorię i Łukasza. Mężczyzna chciał dotknąć lekarkę, lecz ta się odsunęła:
W: Nie dotykaj mnie czy nie możesz mnie zostawić raz na zawsze w spokoju
F: Wiki uspokój się
W: Nie. Źle się czuje i nie wiem jak ty, ale ja wracam do domu
F: Oczywiście, przecież nie zostawię cię samej. Przepraszam was, ale musimy już iść
WF: Jasne
Małżeństwo opuściło salę i pojechali do domu
Wiktoria budzi się w nocy i nie może zasnąć, więc schodzi na dół. Siada na parapecie w salonie i zaczyna płakać, po jakimś czasie zaniepokojony Andrzej nieobecnością żony w salonie, również schodzi na dół i podchodzi doi niej:
F: Skarbie, co się dzieje?
W: Nic
Próbowała otrzeć łzy, które spływały jej po policzkach
F: Jak nic? Przecież widzę, ze coś jest nie tak. Ślepy nie jestem. Powiedz mi, co się do jasnej cholery dzieje
W: Możesz na mnie nie krzyczeć
F: Przepraszam, ale powiedz mi, w końcu, co ci jest? Co ten Łukasz ci zrobił?
W: Skąd wiesz, że chodzi o niego?
F: Zauważyłem jak się go przestraszyłaś jak go zobaczyłaś i schowałaś za mną. Więc powiedz, co? Bo jako twój mąż powinienem wiedzieć
W: Chodź
Wiktoria chwyciła Andrzeja za rękę i razem usiedli na kanapie. Falkowicz posadził sobie lekarkę na kolanach i mocno przytulił, a ona wtuliła się w niego:
F: To mów
W: Poznałam go w Hiszpanii. Chodził do tej samej szkoły, co ja. Zaczęliśmy się spotykać. Byłam z nim przez pół roku. Kochałam go, lecz potem zaczął się dziwnie zachowywać. Wszędzie za mną chodził, śledził mnie. Nie pozwalał mi się z nikim spotykać. Gdy wychodziłam z przyjaciółkami do klubu potańczyć szedł za nami. Na początku nie wiedziałam o tym, a później się zorientowałam. A teraz, kiedy zaczepił mnie jakiś chłopak i chciał ze mną zatańczyć. Łukasz wtedy podszedł do nas i go pobił tak, że wylądował w stanie krytycznym w szpitalu.
F: Na jego miejscu też bym tak zrobił. Był zazdrosny to normalne
W: Ale to, co innego. Nie mogłam już z nim wytrzymać i zerwałam z nim. Ale on nie przestawał mnie nachodzić. Cały czas wydzwaniał i pisał. Zmieniałam numer, ale to nie pomogło Wiktoria rozpłakała się jeszcze bardziej
W: Moje życie to było istne piekło. Poszłam na policję i dostał zakaz zbliżania się do mnie
W: A kiedy urodziłam Blankę on przyszedł do szpitala i chciał ją porwać. Podał się za jej ojca, ale wtedy położna zorientowała się, że kłamie i wezwała ochronę. Była rozprawa i został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Postanowiłam wyjechać do Polski na studnia by zapomnieć o tym całym koszmarze. Poznałam Przemka, zaczęłam staż w Leśnej Górze i zapomniałam o nim aż.... 
F: Aż do teraz
W: Właśnie i boję się, że zrujnuje mi życie
F: Nie bój się. Jesteś ze mną i nic ci się nie stanie. Zobaczysz wszystko będzie dobrze
W: Jesteś tego pewny?
F: Jak niczego innego, a teraz chodź idziemy się położyć
W: Masz rację jestem wykończona
F: Dobrze się czujesz?
W: Nie za bardzo
F: A co ci jest?
W: Brzuch mnie trochę boli i głowa
F: To chodź idziemy do łóżka
Tydzień później
F: Wiktoria jedziemy już
W: Tak tylko wezmę klucze
F: Ja mam
W: Dobra to zamknij drzwi, a my już idziemy do samochodu. Chodź szkrabie
Wiki wzięła córkę za rękę i poszli do samochodu. Po chwili dołączył do nich Andrzej i razem pojechali na urodziny do jego mamy:
W: Andrzej a kupiłeś te kwiaty dla twojej mamy, o które cię prosiłam 
F: Nie wybacz kochanie, ale zapomniałem
W: To, co teraz?
F: Zaraz podjadę pod jakąś kwiaciarnię i kupię
W: Obyś zdążył, bo jest 17:35 a jeszcze tylko drogi przed nami
F: Na pewno… O zobacz tu jest jakaś kwiaciarnia
Profesor zaparkował samochód na parkingu i poszedł do sklepu. Po 10 min przychodzi z dwoma bukietami róż jednym większym jednym mniejszym. Po czym ten większy chowa do bagażnika, a z mniejszym podszedł drzwi żony i otworzył je:
W:, Po co ci aż dwa bukiety?
F: Ten jest dla ciebie kotku
W: A z jakiej to okazji, bo nie przypominam sobie żadnej
F: A czy musi być jakaś okazja. Nie mogę dać mojej najpiękniejszej żonie bukietu róż bez okazji
W: Oczywiście, że możesz
Lekarka pochwyciła czerwony krawat męża i przyciągnęła do siebie jego twarz i pocałowała go:
W: Dziękuje drogi mężu
F: Ale nie ma, za co kochanie cała przyjemność po mojej stronie
Andrzej położył rękę na udzie żony:
F: A jakąś nagrodę za to przewidujesz?
W: A zasłużyłeś sobie na to?
F: No oczywiście, że tak
W: No to jeszcze się okaże, a teraz jedźmy, bo się spóźnimy
F: Tak jest
Profesor zamknął drzwi od pasażera, po czym obszedł samochód wsiadł za kierownicą
Godzinę później byli pod posiadłością Falkowiczów
F: No o jesteśmy na miejscu. Wiki….. Kochanie
Chirurg położył rękę na kolanie żony:
F: Wiki wszystko dobrze
W: Nie za bardzo. Boję się, że twoi rodzice mnie nie zaakceptują
F: Ale, o czym ty mówisz jak mają cię niezaakceptować przecież jesteś mądra śliczna ambitna, a poza tym jesteś moją żoną i to ty masz mi się podobać a nie moim rodzicom, to ja ciebie kocham
W: Ja Ciebie też wiesz
F: Wiem
Wiktorii poprawił się humor i razem z Andrzejem i Tosią wyszli z samochodu i razem poszli do domu rodziców. Już na werandzie stała kobieta. Miała około 60 lat:
F: Witaj mamo
Falkowicz podszedł do Barbary, przytulił ją, po czym pocałował w policzek:
B: Andrzej synku jak ja cię dawno nie widziałam. Czemu się tak długo nie pokazywałeś tęskniłam za tobą
F: Wiem mamo. Przepraszam po prostu nie miałem czasu. Wiesz jak to jest, kiedy się pracuje w szpitalu. A to poznaj moją żonę Wiktorię
B: Miło mi cię poznać moje drogie dziecko. Andrzej dużo mi o tobie opowiadał
W: Mi również bardzo miło panią poznać
B: Jaka pani? Po prostu mama
W: Oczywiście
 B: A to pewnie jest mała Tosia. Cześć skarbie
F: Kochanie idź do babci
Tosia podbiegła do Basi i ją przytuliła:
B: Jejciu tak się cieszę, że zostałam babcią. Już myśleliśmy ojcem, że nigdy nie doczekamy się wnuków
F: No właśnie a gdzie jest szanowny tatuś
W: Andrzej przestań taki być
F: Ale jaki kochanie
W: Taki oschły
B: No właśnie Andrzejku może już czas abyście się pogodzili. Ojciec wróci za godzinę może dwie. Ma jakieś spotkanie w firmie
F: Oczywiście jak zawsze wszystko jest ważniejsze od rodziny
B: Dobra chodźcie do środka przecież nie będziecie tu tak stać
Po godzinie do domu przychodzi ojciec Profesora w towarzystwie kobieta na widok, której Andrzejowi zrzedła mina.....




Jak myślicie, kto to może być? 


2 komentarze:

  1. Cieszę się że kontynoujesz swoje opowiadanie. Bardzo je lubie i nie mogę się doczekać kolejnej części.
    Pozdrawiam Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło za ciepłe słowa. Będę pisała dopóki wena będzie się mnie trzymała. Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń